PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=128710}

Ruchomy zamek Hauru

Hauru no ugoku shiro
8,0 112 785
ocen
8,0 10 1 112785
7,7 22
oceny krytyków
Ruchomy zamek Hauru
powrót do forum filmu Ruchomy zamek Hauru

Rozczarowanie...

użytkownik usunięty

Do niedawna nie byłam w najmniejszym stopniu fanką anime- wręcz przeciwnie,
odrzucało mnie w nim niemalże wszystko. Jednak niedawno zaciekawiły mnie wysokie
pozycje w rankingu takich filmów jak, np. "Spirited away". Postanowiłam więc w końcu
przełamać opory i rozpocząć swoją przygodę z anime właśnie od tej produkcji.
Zobaczyłam, posłuchałam, przeanalizowałam i... padłam! W pozytywnym tego słowa
znaczeniu! To z początku niepozorne anime rozwaliło mnie, rozmemłało, przeżuło,
zdeptało z błotem a na końcu zostawiło ogromny apetyt na więcej! Z początku bluzgałam
w myślach na Miyazakiego że nie stworzył sequela tego dzieła, ale prędko uspokoiłam
się, zrozumiałam, że kontynuacja mogłaby być tylko największą zakałą tej produkcji,
wszystko odwołałam i zabrałam się za szukanie innych podobnych filmów. Przeczytałam
gdzieś, że do "Spirited away" bardzo podobna jest inna produkcja Miyazakiego pt.
"Ruchomy zamek Hauru", więc naturalną koleją rzeczy jak najszybciej wynalazłam
odpowiednią stronę w sieci i zabrałam się za oglądanie.
Ale- niestety... To nie było już to samo. Zamek Hauru i wszyscy jego mieszkańcy zamiast
rzucić się na mnie i coś konkretnego ze mną zrobić (wzruszyć, rozbawić, zasmucić, czy
po prostu zaciekawić) trzymali się na duży dystans, od czasu do czasu machając rączką
czy szczerząc się w uśmiechu. Raz przybliżali się, dając nadzieję na coś więcej, raz
oddalali się tak, żę trudno było ich wypatrzeć, a ja stopniowo miałam coraz mniejszą
ochotę na oglądanie "Zamku Hauru"... Ale dość często byli tylko pewną ilością postaci na
ekranie, a nie istotą (człowiekiem, demonem, czy tam kim innym) której losem można by
się zaciekawić, a tym bardziej przejąć... Niestety...
Ale po kolei. Może wypiszę wszystko w punktach, by zachować porządek i zapobiec
niepotrzebnym opisom.

PODSTAWOWE WADY I NIEDOCIĄGNIĘCIA:
1.Więc podstawową zakałą tego filmu, według mnie było... brr... ZAKOŃCZENIE.
Wzruszające? Owszem. Mniej więcej tak samo jak the end High School Musical. "Myślę,
że jestem brzydka", "Ach, to nieprawda, jesteś piękna jak ten kwiat w kolorze róży", "I love
you Bello/Gabi/Sophie"- to wszystko było, a po produkcji Miyazakiego spodziewałam się
raczej nieprzewidywalnego, zaskakującego(!) i chociaż trochę mniej sweetaśnego
zakończenia. A tu wszyscy zakochani, zadowoleni tworzą piękną, miłującą się rodzinkę, w
kim nie można się zakochać i poślubić, dokoptowują na siłę. Wredna czarownica, która
miała być największym czarnym charakterkiem filmu, staje się miłującą cały świat
babunią, Sophie i Hauru rodzicami adopcyjnymi dla małego Michaela(?), Madame
Suliman zainspirowana nagłym wybuchem szczęścia w naszej wesołej rodzince,
postanawia zostać pacyfistką i zakończyć wielką wojnę, a Pan Rzepa staje się
ładniuśkim, acz jednocześnie odważnym i mądrym księciem sąsiedniego królestwa,
który będzie dbał o nie jak tylko najlepiej się da. Nikt nie ponosi kary za złe
postępowanie, wszyscy są radośni i zadowoleni. Iście genialne i unikalne zakończenie,
doprawdy. Tak bardzo, żę nie sposób nie zrobić przy nim miny ze znanej serii WTF...
2. Fabuła. Tak, tak, wiem, że "Ruchomy zamek Hauru" powstał na podstawie książki, ale
nie zmienia to faktu, że Miyazaki mógł w jej ekranizacji sporo pozmieniać. I właściwie, jak
słyszałam, już to zrobił, tylko w raczej nieodpowiednim kierunku. Czego mi brakuje?
Tego szaleństwa, tej "dzikości", tej nieprzewidywalności jaka towarzyszyła mi podczas
seansu "Spirited away". Drodzy fani anime, sami zastanówcie się przez chwilę- czy gdy
oglądaliście przygody mieszkańców zamku Hauru, towarzyszyły wam takie same
uczucie, jak prze "Krainie bogów"? Jeśli nie, to czego tam zabrakło, i czy na pewno
wyszło filmowi na dobre? Otóż niestety... Według mnie ta pierwsza produkcja zbyt często
zawadzała o średnio ciekawy film obyczajowy czy romantyczny... A czasem nawet...
NIEBEZPIECZNIE... zaczynała zalatywać kiczem! "Spirited away" było wielowymiarowe-
wiele sytuacji czy istot (chociażby Boga bez Twarzy) można było zinterpretować po
swojemu. Tu natomiast... co jest do interpretowania? Proste, aż chlastające w twarz
swoją jasnością przesłanie antywojenne i że "miłość wszystko zwycięża, a każdy w głębi
duszy jest aniołkiem, tylko czasem miał ciężkie dzieciństwo albo nie ma co w życiu
robić". I nic więcej. Błagam, nie doszukujcie się na siłę jakiś ukrytych morałów, życiowych
cytatów, czy podtekstów filozoficznych w gadkach Kalsifera- ten film nie miał nieść ze
sobą niczego takiego. Niestety...
3. TOTALNIE niepotrzebna i źle wykreowana postać Kalsifera. Błagam, wyjaśnijcie mi,
bo ja nie mogę do tego dojść- po kiego Miyazaki wepchnął go (przynajmniej w tej
postaci) do filmu? Żeby rozśmieszyć widza? Nie wyszło, mnie jego gadki raczej
żenowały, i sprawiały że film stawał się o wiele za bardzo dziecinny. No to po co? Bo ja
już nie wiem. Może po to żeby przynajmniej trochę rozluźnić nastrój? Aby rozświecał
mroki, przez sporą część, ponurego filmu? Ech... Dobry kumpel, jest postacią
drugoplanową, ma charakterystyczny głosik i lubi strzelać zabójcze(!) gagi, stara się
udawać groźnego, ale często mu to nie wychodzi, na końcu staje się szczęśliwy, a
jednocześnie okazuje się być najbardziej oddanym przyjaciele, jakiego świat widział.
Opis Kalsifera? W tym problem, że nie tylko! On doskonale pasuje do SETEK podobnych
lub niemalże identycznych postaci, występujących często w niezbyt ambitnych filmach
europejskich i amerykańskich, poruszających się według tych samych SCHEMATÓW!
Właśnie. SCHEMATY. Po kiego, się pytam, Miyazaki użył czegoś takiego w swoim filmie?
A przynajmniej w takiej formie... Nieco, nie oszukujmy się, dziecinnej i żenującej. A
połączenie czegoś takiego z dobrym anime, jakie przynajmniej starał się stworezyć
Miyazaki, nie mogło wyjść dobrze. Niestety... Znowu!
4. Brak porządnego czarnego charakterku, złego od początku do końca, a jednoczęśnie
ciekawego i intrygującego. Najpierw mogła się nim wydawać Wiedźma z Pustkowia. Ale
ona usuwa się z pola walki w połowie filmu, pozbawiona mocy przez swoją konkurentkę
Madame Suliman. Wreszcie porządna, zła i twarda babka? Do czasu. Albowiem na
potrzeby zakończenia, postanawia zakończyć wojnę, swoją działalność i (zapewne) zająć
się uprawianiem kwiatków w ogródku. I wtedy nagle wszystkie odczucia, jakie żywiliśmy
lub mogliśmy do niej żywić (np. strach, że mogła coś złego zrobić naszemu Hauru)
wydają się nagle dziwnie komiczne... Właściwie tragikomiczne... Bo to taka miła
osóbka... Ludzie! Film ma swoje prawa! Z wyjątkiem anime ;-). Ale kiedy ono samo
zaczyna tworzyć swoje prawa, paragrafy, uchwalać konstytucje, do których trzeba się
stosować, może z tego wyjść... kaszka. A mnie w "Ruchomym zamku Hauru" bardzo
mocno zalatuje zasadą pt. "Każdy, nawet jeśli jest zły, jest dobry". Co z tego wyszło?
KICZ. A przynajmniej coś kiczopodobnego. Nie oszukujmy się- taka jest prawda...

Myślę, że podstawowe wady tego filmu zostały przeze mnie już dostatecznie opisane.
Cała reszta, którą znajdziecie w filmie, jest u mnie raczej na plus- muzyka, kreska,
postacie niewymienione wyżej. Nie będę ich opisywać, zajrzyjcie pod tematy niżej, tam
możecie o tym poczytać.

REANSUMUJĄC:
Gdy jest się reżyserem, nad filmem można sprawować niepodzielną władzę. Można
swojego bohatera wysłać do magicznej krainy czy dziwnego domu, można "zakochać go"
w dowolnej postaci w dowolny sposób, można sprawić, że jego wrogowie w akcie
zemsty zamienią go w prosiaka, czy w kosz na śmieci położony u podnóży krakowskigo
Wawelu. Można zrobić ze swoim filmem dosłownie wszystko. Ale trzeba pamiętać, że gdy
film będzie się skracać, zmieniać, dodawać do niego nowe postacie, aby był odpowiedni
dla większej ilości widzów- arcydzieło z niego nigdy nie będzie.
"Ruchomy zamek Hauru" absolutnie nie jest zły. Nie wiem jeszcze do końca, jaką ocenę
mu wystawię, ale wiem, że zły nie jest. Ale wiem też, jak wielkim reżyserem jest Miyazaki i
myślę, że w tym filmie popadł on niestety w efekciarstwo. Ale na co mi piękne efekty
wizualne, jeśli widzę, że nie rozwinął on do końca skrzydeł swojej wyobraźni? Na co mi
piękna muzyka i fajne postacie, jeśli widzę, że zamiast iść własnym torem, zaczął om
czerpać inspirację ze średniej jakości filmów hollywoodzkich i wyciągać niejako rękę do
Ameryki i Europy, które parę lat temu podarowały mu sporo nagród za jego "Spirited
away"? Na co, zapytuję, na co...

Pzdr.

Kajama, czy Ty nigdy nie odpoczywasz? ;) A za recenzję bardzo dziękuję i doceniam nakład pracy. Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 6

Szczerze mówiąc wrażenia po "Hauru" miałam takie same co ty. Jak na mój gust Sophie za dużo gadała sama do ciebie. I mogliby nie dawać polskiego dubbingu, z lektorem oglądałoby się (przynajmniej mi) o wiele lepiej.

użytkownik usunięty
Naija1

Abico- bez przesady, odpoczywać to ja odpoczywam, ale po prostu MUSIAŁAM opisać dlaczego "Hauru" mnie lekko rozczarował. Taka już moja natura ;)
Naija1-mnie polski dubbing tak bardzo nie raził, uważam że był nawet niezły. A co do gadania Sophie do samej siebie- no cóż, ponieważ robiła to jako starsza babka można się tym za bardzo nie przejąć, ale nie sposób mi było opędzić się od wrażenia, że niektóre jej teksty były wstawione tylko po to, by nie za bardzo nadążający widz mógł wszystko skapować i się nie pogubić. Wyraźnie Miyazaki postanowił pochylić się z troską nad niezbyt inteligentną częścią rodzaju ludzkiego i jemu też zadedykować ten film :/...

ocenił(a) film na 8

Motyw mówienia do samej siebie był moim zdaniem dobrze przedstawiony i uzasadniony. Kiedy ktoś jest samotny i nie ma się do kogo odezwać to mówi sam do siebie. A główna bohaterka mimo, że na początku pokazana jako młoda dziewczyna to zachowywała się jak starsza pani (chciała prowadzić sklep z kapeluszami i stateczne życie) i była najwyraźniej samotna. Mnie rozczarowało poniekąd zakończenie upstrzone niekonsekwentnymi rozwiązaniami w stosunku do reszty filmu i za szybko poprowadzone. Zabrakło czegoś i nie chodzi mi o to, że końcówka była przesłodzona. Mógł być happy end ale trochę inaczej rozegrany. Poza tym mankamentem przedstawiona historia ciekawie się rozwija, w dobrym tempie i wciąga, postaci są barwne, niektóre sceny ogląda się z zapartym tchem podziwiając kunszt animacji. Nie mogę się zgodzić w tym miejscu z opinią założycielki tematu, że postać Kalcifera była źle przedstawiona czy niepotrzebna. W końcu jego obecność stanowi żelazny fragment osi fabularnej, bez niego nie byłoby zamku i pozbawionego serca Hauru. Jego "niedbały" dizajn bardzo mi się podobał jak i to, że był charakterem komediowym. Brak jednoznacznie czarnego charakteru to domena wielu anime, w których przeciwieństwie do zachodnich produkcji często nie ma postaci z gruntu złych (jednowymiarowych, płaskich). Każda ma jakieś swoje motywy, które nią kierują. Dodam tylko, że film urzeka magicznym klimatem i nie sądzę aby jego prostota była mankamentem. Wszak nie każdy film animowany musi mieć potrójne dno, żeby urzec widza. W tym jest natomiast jakaś magia, zaklęty duch dzieciństwa i tęsknota za tym co dobre w opozycji do niepotrzebnego i bezsensownego zła, co mnie osobiście zachwyciło. Gdyby finał inaczej wyglądał to film byłby bliski ideału.

użytkownik usunięty
joe_kaktus

Dobra, motywu gadania do samej siebie czepiać się nie będę, dajmy mu spokój ;). Co do Kalsifera- owszem, mógł a nawet powinien być, ale nie w takiej formie! Jego teksty raczej mnie irytowały, nie rozśmieszały, poza tym, jak już pisałam, był on STRASZNIE schematyczny, a od tego właśnie, sięgając po Miyazakiego, chciałam uciec.
Mankamentem czarnych charakterków natomiast nie było to, że nie były one jednoznacznie złe, tylko to, że wszystkie zbyt prędko i łatwo przechodziły CAŁKOWICIE na stronę dobra. Mogłyby być dobre w połowie, ćwiartce czy jednej trzeciej, a przy tym być ciekawe i intrygujące- i byłabym w siódmym niebie. Ale tutaj, bez zbędnego gadania i wyjaśnień, w ciągu pięciu minut przechodzą życiową przemianę i nagle stają się miłymi, ofiarnymi i radosnymi aniołkami. A za duża ilość tych cech u większości bohaterów danego filmu, może przyprawiać o mdłości... Nie przepadam za tym, gdy w filmach są przedstawiane tylko super-złe i super-dobre postacie. A kiedy mam okazję oglądać z ich właśnie udziałem happy end na miarę tego w "Hauru", robi mi się z lekka niedobrze...

ocenił(a) film na 9
joe_kaktus

To prawda - zakończenie było może przesłodzone - ale co miał czynić Miyazaki? Jeżeli miał podpisany kontrakt, to ot tak zmieniać sobie niczego nie mógł. Powieść trochę go przygwoździła do podłogi.
Film 9/10. Wartka akcja i niezwykle kunsztowna animacja, do tego przesłanie (jest to film głównie dla dzieci, także nie przesadzajmy).
Atutem Spirited Away jest niekonwencjonalna fabuła, a "Zamku..." - wartka akcja.

ocenił(a) film na 8

Łatwo jest krytykować, nie wiedząc do końca w jakich okolicznościach powstawał dany film . Miyazaki przejął prace nad tym projektem po innym reżyserze.Chichiro to był w pełni jego twór , więc dlatego jest tak dopracowany. Hauru zaś uważam za dobre kino , nie zasługujące na takie zbesztanie jakie ty mu zaserwowałaś.Chciałaś tą recenzją kogoś do Hauru zniechęcić ? Twoja opinia o tym filmie na to wskazuje. Mi też się nie podobał tak bardzo jak wcześniejsze dzieła Pana M , ale to nie znaczy że mam go obsmarowywać na filmwebie . Masz prawo do swojej opini jak i ja , ale jak czytam takie recenzje to aż włos mi sie jeży na głowie , po co ta frustracja, tobie zawsze wszystko wychodzi genialnie? Miyazaki jak każdy inny reżyser miał gorszy okres kiedy tworzył ten film. To widac w tej produkcji , ale to nadal jest bardzo wzruszające kino.Nie pisze by sprowokować cie do kłótni , chcialem tylko zauważyc że troche przesadziłas z negatywami tego filmu.

użytkownik usunięty
Kite11

Nie, nie i jeszcze raz nie, napisałam przecież, że "Hauru" to wcale nie jest zły film! Chodzi o to, że bardzo lubię twórczość Miyazakiego, dlatego MUSIAŁAM po prostu uzasadnić, dlaczego ten film tak bardzo mi się nie spodobał. Naprawdę nie chciałam nikogo zniechęcić, po prostu wypisałam to, co w filmie mogłoby być według mnie lepsze. I owszem, mi absolutnie nie wychodzi wszystko idealnie, ale jako widz, jestem na uprzywilejowanej pozycji i mam prawo oceniać filmy które obejrzałam. A skąd frustracja? Stąd, że wiem doskonale na co stać Miyazakiego, a ten film po prostu nie był na miarę jego możliwości. Tyle.

Znasz go osobiście że wiesz na co go stać ???Jak czytam takie wypowiedzi to nie wiem czy śmiać się czy płakać. Może warto było posłuchać prologu przed seansem filmowym na TVP Kultura zanim opisałaś swoją chaotyczna, agresywną , durną i SUBIEKTYWNA aż do bólu recenzję, może by ci się coś rozjaśniło. Takiego steku bzdur w recenzji już dawno nie czytałam.
Film jednoznacznie mówi nikt nie rodzi się zły sami się tacy stajemy - źli i na powrót możemy stać się dobrzy jeśli tylko sami będziemy tego chcieli i ktoś da nam szansę. Nie wolno nikogo jednoznacznie potępić nie ważne czy jest to ofiara czy prześladowca.
A film jest równie przejmujący, ciepły i magiczny tak jak Spirited Away
9/10

użytkownik usunięty
Raditz

Człowieku, nie atakuj mnie, bo obawiam się, że nic ci nie zrobiłam. Moja opinia, moja sprawa. Na niczyje zdanie nie bluzgam, więc liczę na to samo ze strony innych. Film ten nie spodobał mi się tak bardzo, jak na to liczyłam, więc nasmarowałam tą długą wypowiedź, aby kulturalnie (choć według Ciebie to jest "agresywnie") uzasadnić swoje zdanie. Trochę szkoda, że nie potrafisz tego docenić...
P.S. Obejrzyj jeszcze raz pierwsze zdanie swojej wypowiedzi, przeanalizuj i zastanów się, czy trzeba znać osobiście Miyazakiego, żeby wiedzieć, jak daleko sięgają jego zdolności reżyserskie...

ocenił(a) film na 8

Miyazaki to dla mnie kameleon jesli chodzi o styl filmowy , po twojej wypowiedzi widać że nie obejrzałaś jego wcześniejszych produkcji i jak każdy animowy laik za szczyt jego osiągnięć uważasz chichiro . Wcześniejsze produkcje jak Laputa, Lupin III, czy moja ulubiona Naushika z krainy wiartu to mniej spektakularne , ale również dobre i wartościowe filmy .Każdy ma swoją opinie , nie narzucam tobie swojej , ale obsmarowywanie filmu , bo inaczej tego nie moge nazwać , ponieważ mi sie nie podobał, jest troche żałosne.Rzetelna recenzja ukazuje negatywne i pozytywne aspekty filmu . Ty skupilaś się tylko na tym pierwszym.Zero bezstronności. Kolega powyżej ma racje to agresywne i troche niesprawiedliwe skomentowanie tego filmu . Przykro mi że tak inteligentna osoba jak ty w ten sosób wyładowuje swoją frustracje

użytkownik usunięty
Kite11

"Nausicee z Krainy Wiatru" właśnie dziś obejrzałam, bardzo mi się podobała. Wiem doskonale, że Miyazaki tworzy różne filmy, ale ten wydaje mi się po prostu zbyt... łatwy, jakby trochę niedopracowany. A za "obsmarowywanie" filmu uważałam do tej pory nazywaniem go "obleśnym, dziadowskim i w ogóle a be " gniotem. Ja chyba czegoś takiego nie zrobiłam... "Ruchomy zamek Hauru" jest dobry, ale nie aż tak, jak mógłby być. Wyróżnia się spośród innych filmów, ale nie spośród twórczości Miyazakiego. Takie jest moje zdanie. A chcecie, żebym wymieniła jego pozytywne aspekty? Proszę bardzo:
1. Mimo wszystko zdecydowanie wyróżniająca się na tle innych animacji fabuła.
2. Świetna "kreska".
3. Bardzo dobra muzyka.
4. Ciekawe i intrygujące (przynajmniej do pewnego momentu) postacie Hauru i Wiedźmy z Pustkowia.
5. Morał. Prosty, ale szczytny i tak aktualny...
To główne zalety tego filmu. Zapewne jakbym się nad tym lepiej zastanowiła, mogłabym wynaleźć ich więcej, ale to chyba na razie wystarczy...

użytkownik usunięty

O matko, oczywiście chodziło mi o "Nausicee z DOLINY Wiatru". Ech, chyba się dzisiaj nie wyspałam...:/

ocenił(a) film na 8

To ja cię wprowadziłem w błąd sory .Hauru zbyt łatwy ,pozwól że przedstawie ci mój punkt widzenia jesli chodzi o ten film.Cały ruchomy zamek hauru to miejsce stworzone przez Kalcyfera, a że to milutkie stworzenie żyje dzieki temu że Hauru podarowal mu swoje serce , to można zaryzykować stwierdzienie ,iż caly zamek symbolizuje serce hauru.Zakurzone ,brudne, nieciekawe .Jedynym lokatorem jest mlody Michael który rownież jest samotny . Zamek wciąż sie porusza ,jakby kogoś poszukiwał .Sophie to 18 letnia dziewczyna ktora nie potrafi cieszyć sie życiem , jest młoda fizycznie ale stara psychicznie.Dlatego też sądzę że Miyazaki specjalnie sprawil iż zła wiedźma zmieniła ją w staruszkę , by znowu trochę pobawić się symboliką .Kiedy nasza bochaterka przybywa do zamku dzieki Panu Rzepie ,zaczyna wprowadzać porządek , czyści , zamiata .Nie pyta Gospodarza o zgodę, ten jednak nowym lokatorem zbytnio sie nie przejmuje .Hauru poczatkowo jedynie uprzejmie informuje Sophie, w momencie gdy prawie zgasiła płomiennego przyjaciela , by byla troszke bardziej ostrożna podczas porządków.Po pewnym czasie zaczyna robić mu sie przyjemnie że ktoś zajmuje sie jego domem (lub sercem) .Był tak długo samotny że pozwala Sophie zostac w domu.Ona zaś dzieki niemu zyskuje drugą młodość. Powoli obydwoje zbliżają się do siebie .Moment kiedy Sophie burzy zamek by go pózniej odbudowac nawiązuje do starej prostej prawdy, by coś odbudować najpierw musisz to zniszczyć .Nasza bochaterka następnie oddaje troszeczkę siebię (włosy) Kalcyferowi i dzieki temu zmienia zamek a raczej oddaje cząstkę siebię Hauru ,pózniej oddaje mu jego serce pełne jej milości ,ciepla i spokoju.Tak naprawdę wedlug mnie ten film chce nam przekazać , że te najprostrze rozwiązania są najskuteczniejsze , że nie trzeba wcale sie natrudzić by zejść ze złej ścieszki i powrócić na dobre tory

ocenił(a) film na 8
Kite11

piszac powyższą opinie pominąłem z 80 % innych ciekawych rzeczy jakie ten film nam przedstawia

użytkownik usunięty
Kite11

Hm, no wiesz, symboliką i nawiązaniami można bawić się i doszukiwać się ich w praktycznie każdym filmie. Ale to Twoje rozumowanie jest nawet całkiem ciekawe... Choć i tak nie do końca się z nim zgadzam. Ale tak na marginesie, to wszystko co powyżej opisałeś jest zasługą chyba raczej autorki książki, na podstawie której film powstał?...

ocenił(a) film na 8

I tak i nie ,chociaz cieżko mi powiedzieć ponieważ ksiażki nie czytałem ,ale sądzę, i może sie właśnię grubo mylę ,że Miyazaki dużo dodał też od siebie i że wiele pozmieniał.Nie potrafie sprecyzowac ktore momenty ,ale sama wiesz że czuć tutaj ręke pana Hayao . Zreszta jak wspomniałem Miyazaki dostał ten film juz ,, napoczęty,, przez innego reżysera , dlatego sądzę że ten film trudno do końca oceniać miara wcześniejszych dzieł Miyazakiego . A propos każdy film? to powiedz mi jaka symbolika znajduję sie w filmie Maczeta ??? xd

użytkownik usunięty
Kite11

Bardzo fajna! No na przykład, jak jeden facet zarżnie drugiego złego faceta, to można dojść do wniosku, że ten drugi facet mógł być uosobieniem zła, przez co film "Maczeta" staje się wybitnym dziełem namawiającym do tego, by zarżnąć każde zło jakie cię w życiu spotka. Ta dam!

ocenił(a) film na 8

Zarzynając złego faceta Maczeta zrzuca z siebie wszelakie przejawy ludzkich odruchów i robi to dla dobrej sprawy , staje sie złym człowiekiem mścicielem który dzięki temu że nie posiada żadnych moralnych hamulców może tak naprawde zejść do poziomu zwyrodnialców i walczyć z nimi jak równy z równym .Motyw ten można zaobserwowac równiez w Batmanie .Ale z Hauru to co innego , tam trzeba troszeczkę bardziej wysilić wyobraźnie .Jak na występie magika , trzeba porzucić racjonalność i dać sie zaczarować ;]

użytkownik usunięty
Kite11

O właśnie: "porzucić racjonalność". Dlatego kocham filmy Miyazakiego. Przy oglądaniu Hauru też trzeba to zrobić, inaczej nasz seans minie się z celem, jednak odczucia są ciut mniejsze. Choć może faktycznie ma na to wpływ reżyser który rozpoczął pracę nad filmem? Nie wiesz może czy dużo on tam przy nim porobił?

ocenił(a) film na 8

Początkowo Miyazaki miał opracować jedynie scenariusz do filmu, pózniej pierwszy reżyser filmu zrezygnował a za realizacje wziął się Hayao .Dodatkowo Miyazaki tym filmem chcial ukazać swój protest przeciwko wojnie w iraqu ,podobno .Po raz pierwszy Miyazaki tworzył film na podstawie książki (a nie własnego scenariusza), nigdy wczesniej tego nie robił .Hauru to miła opowieść , mi sie podoba, jest troche inna niż reszta ,zakończenie jest troche chaotyczne ,trochę dezorientuje , w ciagu minuty Hauru odzyskuje serce Kalcyfer odchodzi i wraca ,Pan rzepa zmienia sie w ksiecia uff..Ale własnie , zobacz ,,Opowieści z Ziemiomorza,, w rezyseri Goro Miyazakiego (syna Hayao)też na podstawie ksiazki , tu jeszcze bardziej niz w hauru mozna dostrzec pewne niedociągnięcia i sądzę że bynajmniej nie jest to winna samego młodego i mało doswiadczonego reżysera , po prostu cieżko zekranizowac , umiescić w ograniczonym czasie , dość dluga ksiażkę. Zawrzeć wszystkie najważniejsze wątki , zachowujac w pełni logiczny ciąg zdarzeń.Dlatego sadze że Miyazaki bardzo duzo zmienił w filmie , poniewaz nie widac zbytnio dziur fabularnych w ,,Zamku,,.Za to polecam ci Ponyo Mi film Miyazakiego z 2008 roku bardzo się spodobał i byl to jego autorski pomysł

ocenił(a) film na 8
Kite11

w sumie to źle napisałem .W filmie pt ,,Opowieści z Ziemiomorza,, Goro.M połączył ze soba dwie ksiazki autorstwa Pani Ursuli K. Le Guin , przez to film różni się od orginału .Zawiera kluczowe elementy ksiażek ,ale reszta jest zmodyfikowana na potrzeby filmu .Sadze że z hauru jest podobnie.

użytkownik usunięty
Kite11

Hm... Ja, jak widzisz, wciąż jeszcze nie mogę zdecydować się, jaką ocenę mu wystawić. Muszę wszystko jeszcze raz dokładnie przemyśleć i przeanalizować, bo nie chcę być niesprawiedliwa, szczególnie jeśli chodzi o film Miyazakiego. A "Ponyo" mam w planach już od pewnego czasu, na pewno niedługo go obejrzę ;)

użytkownik usunięty

Opisy ocen wystawianych filmom w serwisie filmweb.pl:
Nieporozumienie (1)
Bardzo zły (2)
Słaby (3)
Ujdzie (4)
Średni (5)
Niezły (6)
Dobry (7)
Bardzo dobry (8)
Rewelacyjny (9)
Arcydzieło! (10)
Więc jaki jest "Ruchomy zamek Hauru"? Na pewno nie jest on nieporozumieniem, nie jest bardzo zły ani słaby, zdecydowanie nie tylko "ujdzie", i wyróżnia się za bardzo, aby być "średni". Ale według mnie nie zasługuje on też na miano "arcydzieła", i brakuje mu trochę, by go nazwać filmem "rewelacyjnym". Więc jest on albo niezły, albo dobry, albo bardzo dobry. No i tu przychodzi moment, w którym muszę jeszcze raz zastanowić się nad wymienionymi przeze mnie wadami i poodejmować odpowiednią do nich liczbę punktów. W moim przydługawym poście wymieniłam "cztery wady główne". Jak bardzo one rażą?
1. Zbyt chaotyczne, proste i przesłodzone zakończenie- niestety, tu muszę odjąć cały jeden punkt. Zakończenia to dla mnie bardzo ważna materia w filmach, a tu zostało ono, jak na mój gust, za bardzo uproszczone.
2.Fabuła- nie była tak ciekawa, jak bym tego chciała, ale miejscami naprawdę potrafiła wciągnąć, i grzechem by było odejmować za nią cały punkt. -0.5 punkta.
3. Kalsifer- wciąż uważam go za postać raczej źle wykreowaną, ale nie będę przecież z powodu jednego drugoplanowego bohatera obniżać tak bardzo ocenę filmu. Również odejmuję pół punktu. A może nawet jakoś tak jedną czwartą... To w końcu tylko jedna postać...
4. Zbyt szybko i łatwo nawracające się na stronę dobra czarne charakterki- tu sprawa jest trudniejsza. Kurczę, naprawdę to dla mnie bardzo ważna w filmach sprawa. Ale czy aż tak ważna? Dobra, dajemy -trzy czwarte. Trochę to bez sensu zabawiać się w takie ćwiartki, ale żeby dobrze ocenić film, jest to czasem konieczne ;)
No i co z tego wychodzi? 7.5? Choć chyba z przewagą na 7... piękniee... I znowu nie wiem co wystawić...
P.S. W gruncie rzeczy głupio to wyszło, bo wykłócałam się tu z osobami, które wystawiły takie same lub podobne oceny. Cóż... Wychodzi na to, że każdy ma inny system oceniania, i Wy na przykład, na moim miejscu, widząc tyle wad w filmie, wystawilibyście mu z miejsca 5/10, podczas gdy ja nie wiem, czy będzie to 7/10 czy 8/10. No cóż, bywa ;)
Bo w gruncie rzeczy to wszystko opisane przeze mnie wyżej, to nie są główne wady filmu, można to nawet nazwać w pewnym sensie "czepianiem się". Wynalazłam je wszystkie i tak obszernie, w takiej formie opisałam, gdyż nigdy nie miałam do tej pory nigdy takich odczuć względem dzieł Miyazakiego. Obejrzałam ich już parę i wszystkie uważam za świetne, a tu nagle chlast!- takie "cudo". Więc nie dziwcie się- tyle wynalezionych przeze mnie wad, a taka dobra ocena. Myślę, że Miyazaki nigdy, w całej swojej karierze nie stworzył i nie stworzy gniota. Jak już pisałam- "Hauru" wyróżnia się na tle innych filmów, ale nie na tle twórczości Miyazakiego. A dla mnie ocena jego filmu na 7/10, czy 8/10, oznacza, że nie był on w jego karierze zbyt udany. Taki mój sposób oceniania.

ocenił(a) film na 8

Ciekawe:) Jak dla mnie odbior dokładnie odwrotnie. Zamek Hauru przypadł mi do gustu bardziej niż Spirited Away

użytkownik usunięty
Cadavera

No cóż, twoja wola :)

Oby więcej takich ludzi, jak Ty, którzy otworzą swe umysły na inne kultury..p.s.Widzę, że epickie "Mononoke-hime" widziałaś, w niedzielę na tvp kultura będzie "Mój sąsiad Totoro" jak oczy nie widziały..polecam

"Błagam, nie doszukujcie się na siłę jakiś ukrytych morałów, życiowych
cytatów, czy podtekstów filozoficznych w gadkach" - czemu, bo ty nic nie zauważyłaś?

Doceniam pracę, którą włożyłaś w napisanie recenzji, przeczytałem, rozumiem punkt widzenia - tylko po prostu wcale a wcale się z tobą nie zgadzam.

użytkownik usunięty
doorshlaq

W porządku, rozumiem, że nie każdy musi się ze mną zgadzać. Ale, jeśli możesz, podziel się swoimi spostrzeżeniami na temat filmu, chętnie się z nimi zapoznam ;)

Jak znajdę trochę czasu, to odpiszę :)

ocenił(a) film na 9

film jest dla mnie arcydziełem. Pięknie rysowany, wzruszający i nietuzinkowy, POLECAM.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones