Mizayaki znów dał popis swych możliwości artystycznych.
Historia nie dość, że utrzymywana w baśniowych klimatach.
Misternie dopracowywana piękną kreską, jeszcze przekazuje wspaniałe sentencje(tak zresztą znamienne dla sztuki spod szyldu Gibhli.)
Sentencje wypowiedziane przez Hauru a'propos wojny, wątku który tworzy tło do całej opowieści, nabrały w moich oczach do rangi najważniejszych w filmie.
Bohater Mizayakiego mówi ,że nie ma różnicy czy na wojnę jadą nasi, czy żołnierze wroga, bo i tak będą ginąć istoty ludzkie.
Wtedy to dopełnia się wieloletni apel rysownika.
Ten manifest skierowany do Stanów Zjednoczonych i do rządów koalicji.
Mam nadzieje, że amerykanie nie zamkną tego manifestu w ramy bajki.
Hayao zbyt bardzo daje im do zrozumienia iż prestiżowe nagrody rynku amerykańskiego nie znaczą dla niego nic w obliczu działań wojennych ów narodu.
Ja zrozumiałem i chyle czoło.